WAKE WOOD
Tak przy okazji oczekiwania na wejście do kin nowej wersji „Pet Sematary” przydarzyło mi się obejrzeć film zatytułowany „Wake Wood”. Podczas seansu tego filmu nie da się uciec od porównań do pierwszej adaptacji wspomnianego wyżej dzieła Kinga, bądź do samej książki o ponurym grzebowisku zwierząt. Sami zresztą zauważcie: Patrick i Louise to bardzo szczęśliwe małżeństwo, wiodące spokojne i raczej dostatnie życie. On jest weterynarzem, ona jest farmaceutką. Małżonkowie są rodzicami uroczej i kochanej Alice. Kres tej sielance kładzie tragiczny wypadek, w którym dziewczynka zostaje zagryziona przez psa. Po upływie roku od tego fatalnego zdarzenia wciąż pogrążona w najcięższej żałobie para dość przypadkowo staje się świadkiem tajemniczego obrzędu, w wyniku którego niedawno zmarły młody mężczyzna zostaje przywrócony do życia. Okazuje się, że jest to rytuał od lat praktykowany przez mieszkańców niewielkiego Wake Wood. Patrick i Louise dowiadują się, że dotrzymując pewnych warunków, będą mogli przywrócić swoją córeczkę do życia chociaż na kilka dni.
Podobieństwa do wspomnianego dzieła są tu zatem oczywiste, ale należy zauważyć, że twórcy nie stronili od odniesień także do innych horrorów – vide żółta pelerynka Alicji – doskonale znana z filmu … „Alice, sweet Alice” z 1976 r. Sam motyw utraty ukochanej latorośli natomiast jest nie mniej leciwy i znany kinu grozy co najmniej od czasów „Nie oglądaj się teraz”.
Film jest dość kameralny, ale piekielnie klimatyczny. Fajnie oddano atmosferę niewielkiego, dusznego miasteczka położonego gdzieś na brytyjskiej, skąpanej w soczystej zieleni prowincji. Nie nudzi, jest dobrze zagrany – zarówno w rolach pierwszego, jak i drugiego planu. Charakteryzuje się dość dobrymi efektami specjalnymi, w tym efektami gore. Ogląda się go zdumiewająco dobrze, zważywszy zwłaszcza na to, że mamy do czynienia z dziełem wybitnie wtórnym, nie roszczącym sobie choćby minimalnych pretensji do bycia w którymkolwiek momencie oryginalnym.
Co ciekawe, w wielu aspektach film wytrzymuje porównanie z bardzo dobrym przecież „Pet Sematary” w reżyserii Mary Lambert, a w niektórych nawet robi lepsze wrażenie na widzu (gra pary głównych bohaterów). Bardzo fajnie zrealizowany, średniobudżetowy film, którego fundamentem jest klimat. Godny polecenia. Oby nowa wersja „Smętarza dla zwierzaków” robiła co najmniej równie dobre wrażenie.
Aidan Gillen (Patrick); Eva Birthistle (Louise); Timothy Spall (Arthur); Ella Connolly (Alice); Ruth McCabe (Peggy O'Shea); Brian Gleeson (Martin O'Shea - jako Briain Gleeson); Amelia Crowley (Mary Brogan); Dan Gordon (Mick O'Shea); Tommy McArdle (Tommy); John McArdle (Ben); Aoife Meagher (Deirdre); Siobhán O'Brien (Pharmacy Customer); Alice McCrea (Lady Customer); Johnny Fortune (Mechanic); John Hand (Arthur's Helper 1); Darragh Hand (Arthur's Helper 2); Steven McDonnell (Boy in field); Simple The Bull (The Bull).
Reżyseria: David Keating;
Scenariusz: Brebdan McCarthy, David Keating;
Muzyka: Michael Convertino;
Zdjęcia: Chris Maris.
IRL / GBR 2009, 90 min.
Produkcja: Natasha Banke, Ben Holden, Patrick Irwin, Ralf Ivarsson, Alan Maher, Brendan McCarthy, John McDonnell, Allan Niblo, Simon Oakes, Magnus Paulsson, Rupert Preston, Marc Schipper / Exclusive Film Distribution, Hammer Films, Vertigo Films, Bórd Scannán na hÉireann, Fantastic Films
Solid Entertainment, Film i Skåne, Swedish Film Institute, Raidió Teilifís Éireann (RTÉ), Irish Film Industry (produced with the support of) (as Investment Incentives for the Irish Film Industry provided by the Government of Ireland)