TWIERDZA
AUTOR: Francis Paul Wilson
I WYDANIE ORYGINALNE:
1981, WILLIAM MORROW, NYC, US
I WYDANIE POLSKIE:
1990, Amber, Warszawa, Oprawa Miękka, 367 str.
TŁUMACZENIE:
Piotr W.Cholewa
RECENZOWANE WYDANIE:
JAK WYŻEJ
Do będącej w naszym kraju już od wielu lat przedmiotem swoistego kultu „Twierdzy” Francisa Paula Wilsona zabrałem się dopiero stosunkowo niedawno. Z uwagi na to opóźnienie, już bez zbędnej zwłoki, po nabyciu egzemplarza książki zabrałem się do lektury. I trzeba przyznać, że się nie zawiodłem. Jest to książka, którą czyta się jednym tchem, na pewno jedna z najlepszych pozycji jakie wpadły mi ostatnio w ręce.
Rok 1941 w średniowiecznym rumuńskim zamczysku położonym gdzieś w Karpatach. Powolutku, po cichutku i systematycznie jeden po drugim mordowani są niemieccy żołnierze z oddziału kapitana Woermanna. To co początkowo wydaje się być dziełem antyniemieckiego ruchu oporu, z dnia na dzień coraz bardziej przeraża żołnierzy, którzy zbrodnie przypisują jakimś tajemniczym siłom zamieszkującym zamek. Na ścianach tegoż zamku znajdują się tysiące znaków przypominających krzyże, mordy mają miejsce w nocy a ofiary mają rozszarpane gardła – wszystko to sprawia, że dzielni niemieccy wojacy są u progu załamania psychicznego. Kapitan Woermann również staje się bezradny, wobec czego prosi o wsparcie. Z odsieczą przybywa elitarny oddział SS pod wodzą Sturmbannfuhrera Erica Kaempferra a następnie – jako ostatnia deska ratunku profesor historii i wybitny znawca miejscowego folkloru – Theodore Cuza wraz ze swoją córką Magdą.
Udzielająca się atmosfera starego zamczyska, wartko tocząca się akcja sprawnie ulokowana w czasach II Wojny Światowej, ciekawie rozpisana większość z postaci (choćby skonfliktowani ze sobą Woermann i Kaempfer, prof. Cuza czy Molasar), starannie opowiedziana i co najważniejsze ciekawa historia sprawiają, że momentami możemy odnosić wrażenie, że otrzymujemy nieco więcej, niż zwykliśmy oczekiwać od powieści grozy. Bo nie oszukujmy się: w jakim innym horrorze autor sili się na przedstawienie dramatu rozgrywającego się w umyśle i sercu starego Żyda, który właśnie uświadomił sobie, że skoro znak krzyża ma moc, której lękają się wampiry to niechybnie oznacza to, że Żydzi mylili się nie uznając Chrystusa za prawdziwego Mesjasza? Takich niespodzianek lektura „Twierdzy” kryje w sobie jeszcze sporo. Bodaj jedyny mankament powieści to niestety jej zakończenie. Z wspaniale opowiedzianego rasowego horroru akcja zdaje się pod koniec zmierzać trochę w stronę „Indiany Jonesa” czy innej przygodowej opowieści traktującej co prawda wciąż o odwiecznej walce dobra ze złem, jednakże w znacznie mniej mroczny sposób. Pomimo nieco rozczarowującego zakończenia „Twierdza” to pozycja bardzo dobra, która mnie osobiście skłoniła do dalszego poznawania twórczości Francisa Paula Wilsona. Szczerze mówiąc, choć przeczytałem ją niewiele więcej niż pół roku temu, to już nie mogę się doczekać, kiedy do niej wrócę, by odświeżyć sobie niektóre jej wątki.