ZAGADKA NIEŚMIERTELNOŚCI
Miriam (Catherine Deneuve) i John (David Bowie) Blaylockowie to para nowojorskich (obecnie nowojorskich, bo poznali się gdzieś w na oko XVIII-wiecznej Francji) wampirów (lub czegoś na ich podobieństwo) której całe życie upływa dość sielsko na miłosnych igraszkach, polowaniu na ofiary na dyskotekach oraz udzielaniu lekcji muzyki. Ten ich pięknie poukładany świat ma jednak zaraz legnąć w gruzach… John zaczyna się w zatrważająco szybkim tempie starzeć i cierpieć na bezsenność. Najpierw Miriam a później sam John starają się znaleźć pomoc u doktor Sary Roberts (Susan Sarandon), która prowadzi badania nad mechanizmami starzenia się i przyczynami progerii. Los Johna wydaje się jednak być już przesądzony. W podobny sposób kończyli poprzedni kochankowie (i kochanki) pięknej Miriam już od czasów starożytnych Egipcjan. W czasie gdy John będzie musiał się pogodzić z perspektywą spędzenia całej wieczności w drewnianej trumnie jako bezsilny starzec, Miriam zmuszona będzie rozejrzeć się za kolejnym (bądź kolejną) partnerką, która będzie umilać jej czas poprzez kolejne wieki.
Moja pierwsza refleksja, po ponownym obejrzeniu debiutu Tony’ego Scotta jest taka, że film, który opowiada przede wszystkim o miłości, nieśmiertelności i starzeniu się sam się zestarzał. Kiedy widziałem go po raz pierwszy - około 15 lat temu, sprawił na mnie daleko lepsze wrażenie niż obecnie. Należy również stwierdzić, że twórcy filmu z całą pewnością nie posiedli także tajemnicy tytułowej „zagadki nieśmiertelności” (przynajmniej w wymiarze artystycznym), gdyż filmem swym na wieki w pamięci następnych pokoleń raczej się na trwałe nie zapiszą. To smutna dla nich diagnoza zważywszy, że ich ambicje, ale i chyba również potencjał były znacznie większe.
Lubię lata 80-te i ich stylistykę, ale co za dużo, to nie zdrowo. Już od pierwszych minut zaczyna nam być podawany ekstrakt z lat 80-tych w końskich, nie dla każdego przyswajalnych dawkach. O ile jednak otwierający film występ chłopaków z makijażem z grupy „Bauhaus” da się jakoś logicznie uzasadnić (wszakże chłopaki śpiewają kawałek pt. „Bela Lugosi’s Dead” dający się zinterpretować jako koniec czasów wampirów w pelerynach i nadejście czasów wampirów bardziej nowoczesnych), o tyle na przykład późniejsza scena z osobą jeżdżącą po jakimś pustym pomieszczeniu na wrotkach w rytm dźwięków dobiegających z postawionego na podłodze boom – boxa całkowicie do mnie nie trafia, jako skrajnie kiczowata i niepotrzebna. Istnieje cała masa filmów z lat 80-tych, które oglądając w przyszłości zawsze będę wspominał jako radosny relikt tych czasów. W przypadku „Zagadki nieśmiertelności” zawsze niestety będę o niej myślał jako o dziele, skupiającym jak w soczewce wszystko, co w tych czasach było najgorsze.
Tony Scott przystępując do prac nad filmem dysponował naprawdę niezłym materiałem w postaci powieści poczytnego Whitley’a Striebera i przede wszystkim wyśmienitego tria aktorów z ówczesnego absolutnego topu, którym asystuje przecież również nie anonimowy Cliff de Young. Nie da się jednak uniknąć wrażenia, że materiał ten nie został w pełni wykorzystany. Choć z całą pewnością nie brak temu filmowi zalet - aktorzy raczej nie zawodzą, zdjęcia momentami urzekają, a dla przykładu scena aktu miłosnego Catherine Deneuve z Susan Sarandon, choć dość odważna, zaserwowana została z dużym wyczuciem smaku. Zapewne niejeden z fanów talentu i urody francuskiej aktorki bez problemu zgodziłby się po obejrzeniu filmu spędzić kilkaset lat u boku odtwarzanej przez nią Miriam, nie bacząc na smutny koniec jaki będzie go czekał.
Wracając jednak do niedostatków filmu należy zauważyć, że bodaj najbardziej zasadniczym problemem jest to, że tak naprawdę dość proste mroczne romansidło starano się ubrać w barokowe szaty. Nadmierna dbałość o stronę wizualną filmu sprawiła, że gdzieś tam zapomniano chyba o sprawnej narracji opowiadanej historii, przez co film bardzo długimi partiami jest po prostu nudny…
Bardzo trafnie całość filmu podsumowuje Agnieszka Nieracka - „[...]Po lekturze filmu, mamy nieodparte wrażenie, że narracja została obezwładniona przez stronę formalną […] Estetyczny nadmiar nie jest uzasadniany dramaturgicznie, zaś finałowe sceny nieprzekonujące i (zapewne nieintencjonalnie) groteskowe. (A. Nieracka Reżyser, jego gwiazdy i jego brat [w:] K.M. Śmiałkowski (red.) Wampir. Leksykon, Media Pascal, Bielsko-Biała 2010 s.62-63). W zasadzie nic dodać nic ująć – oczywiście, poza tym, że film ten się zestarzał. Może nie tak szybko jak John Blaylock – ale jednak się zestarzał...
Catherine Deneuve (Miriam Blaylock); David Bowie (John Blaylock); Susan Sarandon (Sarah Roberts); Cliff De Young (Tom Haver); Beth Ehlers (Alice Cavender); Dan Hedaya (Porucznik); Rufus Collins (Charlie Humphries); Suzanne Bertish (Phyllis); James Aubrey (Ron); Ann Magnuson (Młoda kobieta z dyskoteki); John Stephen Hill (Młody mężczyzna z dyskoteki); Shane Rimmer (Arthur Jelinek); Bauhaus (Zespół z dyskoteki); Douglas Lambert (Prezenter TV); Bessie Love (Lillybelle); John Pankow, Willem Defoe (Młodzieńcy z budki telefonicznej); Sophie Ward; Philip Sayer; Lise Hilboldt (Pielęgniarka w poczekalni); Michael Howe; Edward Wiley; Richard Robles (Wrotkarz); George Camiller (Eumenes); Oke Wambu (Egipski niewolnik); Kent Miller, Fred Yockers, Susan Hunter, James Wassenich, Allan Richards, Hilary Six, Carole-Ann Scott (wszyscy- zwłoki); Howard Blake (Pianista w restauracji); James Payne (Taksówkarz); Peter Murphy (wokalista zespołu dyskotekowego); Jane Leeves.
Reżyseria: Tony Scott;
Scenariusz: Ivan Davis, Michael Dawis, Whitley Strieber (n.p.p);
Muzyka: Denny Jaeger, Michel Rubini;
Zdjęcia: Stephen Goldblatt.
USA, 1983, 99 min
Produkcja: Richard Shepherd / Metro-Goldwyn-Mayer , Peerford Ltd.