DOM
Fred Dekker, autor koncepcji scenariusza filmu twierdził, iż jego „początkowy pomysł na reżyserski debiut wyglądał następująco: Gość wchodzi do domu na początku filmu… na końcu wychodzi… a w międzyczasie mamy do czynienia z najstraszliwszą jazdą jaką mógłbym sobie tylko wyobrazić! Miałby to być nowoczesny film o nawiedzonym domu, który można by nakręcić w stuletnim wiktoriańskim domu moich rodziców w Marin County w Californii”. Z powodu wrodzonego lenistwa oraz pracy nad innymi projektami, zamysłem Dekkera zajął się jego kolega- Ethan Wiley (który zabrał się za reżyserię drugiej części filmu – niestety z mizernym skutkiem), który przedstawił gotowy scenariusz niewymagającemu przedstawiania duetowi Sean Cunningham (producent) – Steve Miner (reżyser). Panowie zabrali się do roboty, której efekty zasypują nam praktycznie wszystkim co najlepsze w horrorze lat 80-tych, do którego z tak wielką nostalgią wraca wielu z nas.
Przede wszystkim wrzucono na luz i zrezygnowano z mega- przerażających wizji wydarzeń w nawiedzonym domu z koncepcji Dekkera (który dostał jednak miejsce na napisach końcowych) i postawiono na sporą dozę komedii.
Do starego domu odziedziczonego po ciotce, która pożegnała się ze światem popełniając samobójstwo wprowadza się znany pisarz Roger Cobb (William Katt). Przeprowadzka do domu, w którym spędził większość dzieciństwa ma być dla niego remedium na cały szereg jego rodzinnych problemów. Rogera porzuciła właśnie będąca hollywoodzką gwiazdą żona (Kay Lenz) a ich syn zniknął nieco wcześniej w niewyjaśnionych okolicznościach, podczas ostatniego pobytu pary w domu ciotki. Dodatkowo dopadła go niemoc twórcza, dlatego chce w spokoju popracować nad swoją nową książką, mającą być zbiorem wspomnień z wojny wietnamskiej. Niestety wkrótce okazuje się, że ciotka nie powiesiła się bez powodu, dom zdaje się żyć własnym życiem, a każdy jego zakamarek daje Rogerowi do zrozumienia, że jest tu osobą niepożądaną. Wszystko wskazuje również na to, że za pośrednictwem domu, do naszego świata powrócił Wielki Ben- kompan Rogera z Wietnamu, który zginął na wojnie cierpiąc tortury w wietnamskiej niewoli. Jego śmierć była konsekwencją tego, iż Cobb zawahał się pociągnąć za spust w karabinie wycelowanym w głowę Bena, w czasie, gdy ten był bardzo ciężko ranny. Jak nie trudno się domyślić, powrót żołnierza związany jest z chęcią zemsty. Roger wspomagany (bądź powstrzymywany) przez swoich nowych sąsiadów: wścibskiego Harolda (świetny George Wendt) oraz uroczą Tanyę (Mary Stavin) i jej nie mniej uroczego synka, Roger staje do walki z Benem i całym domem, wierząc, że w ten sposób rozwikła zagadkę zaginięcia swego syna.
Komplet latających narzędzi ogrodowych zawzięcie ścigających Rogera, potężnych rozmiarów miecznik wiszący na ścianie jako trofeum wędkarskie wracający do życia, tajemnicze monstrum wyłaniające się z szafy z wybiciem północy, rewelacyjnie ucharakteryzowany zombie żołnierza – z poszarpanym mundurem, gnijącym ciałem i odpadającym ramieniem, żona głównego bohatera zamieniająca się w tłustego, odrażającego potwora świetnie radzącego sobie z dubeltówką – słowem z każdego zakamarka tytułowego „Domu”, niemal w każdej minucie projekcji filmu uśmiechają się do widza tak smakowite atrakcje. Z całą pewnością można tu wyczuć pewne inspiracje zaczerpnięte z „Evil Dead” Raimiego, lecz nie stawiałbym filmowi z tego powodu żadnych zarzutów. Nie wstyd przecież czerpać (w tak umiejętny sposób) z tak wspaniałych wzorców.
Wymienione przeze mnie powyżej motywy (a uwierzcie, wyliczanka ta nie jest wcale wyczerpująca), ukazane zostały, jak wspomniano nie do końca na serio. Momentami jednak postarano się, by film miał bardziej poważny klimat, czemu świetnie służą zdjęcia domu z czołówki filmu, pojawiające się również co jakiś czas w późniejszych fragmentach projekcji. Generalnie od strony wizualnej film prezentuje się bardzo ładnie. Efekty specjalne całkiem przyzwoite, choć przyczepić się można do wyglądu chochlików ( czy cholera wie czego), które uprowadzają pozostawione pod opieką Rogera dziecko do kominka. Film pozbawiony jest praktycznie krwawych scen (bodajże najwięcej krwi przelewa się w scenach będących retrospekcjami z wojny w Wietnamie), które starano się jednak wypełnić innymi obrzydliwościami w postaci rozczłonkowania grubej wiedźmy, czy postacią Wielkiego Bena- zombie. Poziom gry aktorskiej nie schodzi poniżej dobrego. Dość łatwo polubić głównych bohaterów, a ci z dalszych planów bądź śmieszą – jak George Wendt, bądź cieszą oko – jak była Miss World Mary Stavin. Elementy humorystyczne wplecione naprawdę w zjadliwy sposób. Komizm sytuacyjny i komizm postaci jeszcze nie męczy, jest niewymuszony, w naturalny sposób budzi uśmiech oglądającego – w przeciwieństwie do późniejszych produkcji. Scenariusz z ikrą i żal tylko, że jego twórca zepsuł sobie nieco reputację biorąc się za reżyserię kontynuacji filmu. Muzyka Manfrediniego dobra jak zawsze, a w ścieżce dźwiękowej filmu pojawiają się kilka wpadających w ucho utworów charakterystycznych dla lat 80-tych. Sam dom, w którym rozgrywają się wydarzenia wygląda nieźle, momentami odnosimy wrażenie, że jest naprawdę wredny. Panujący w nim zakręcony klimat potęgują niesamowite obrazy na ścianach, które są niezwykle ciekawym i wartym do zauważenia detalem.
Reasumując film polecam każdemu, a dla miłośników horroru z lat 80-tych, tudzież widzów, którzy nie znoszą przestojów w oglądanych filmach – pozycja obowiązkowa. Steve Miner potwierdził nim, że jest jednym z najciekawszych twórców horroru lat 80 tych. Szkoda, że z ich końcem, przypominał o sobie rzadko, a i nie zawsze z dobrym skutkiem. Czwórka z plusem, ocierająca się o piątkę.
William Katt (Roger Cobb); George Wendt (Harold Gorton); Richard Moll (Wielki Ben); Kay Lenz (Sandy Sinclair); Mary Stavin (Tanya); Michael Ensign (Chet Parker); Erik Silver (Jimmy); Mark Silver (Jimmy); Susan French (Ciotka); Alan Autry (Gliniarz); Steven Williams (Gliniarz); James Calvert (Choopak z zakupami); Mindy Sterling (Kobieta w ksiegarni); Jayson Kane (Cheesy Stud); Billy Beck (Ksiadz); Bill McLean (Starszy Facet); Steve Susskind (Frank McGraw); John William Young (Prawi Pisarz); Dwier Brown (Porucznik); Joey Green (Fitzsimmons); Stephen Nichols (Scott); Donald Willis (Zolnierz); Ronn Carroll (Policjant); Robert Joseph (Robert); Curt Wilmot (Wielki Ben- zombie); Ronn Wright (Entuzjastyczny klient); Renee Lillian (Fan Zealusa); Peter Pitofsky (Wiedzma); Elizabeth Barrington (Stwór z komina); Jerry Maren (Stwór z komina); Felix Silla (Stwór z komina).
USA, 1986, 93 min
Produkcja: Sean S. Cunningham, Richard F. Brophy, Patrick Markey, Roger Corman / New World Pictures
Reżyseria: Steve Miner;
Scenariusz: Ethan Wiley, Fred Dekker;
Muzyka: Harry Manfredini ;
Zdjęcia: Mac Ahlberg.