WIKLINOWY KOSZYK
Największym atutem „Wiklinowego Koszyka” jest z całą pewnością całkiem niebanalna historia jaką opowiada. A więc posłuchajcie: W bardzo obskurnym nowojorskim hotelu pojawia się tajemniczy młodzieniec – Duane – z kieszenią pełną pieniędzy, plecakiem oraz wiklinowym koszem, którego zdaje się nie spuszczać z oka. Jak się wkrótce okazuje, we wspomnianym koszyku skrywa swego straszliwie zdeformowanego bliźniaka (niegdyś syjamskiego) – Beliala. Jako, że bracia są ze sobą niesamowicie związani, zjawili się w Nowym Jorku celem odnalezienia wszystkich członków zespołu lekarskiego, który podjął się niegdyś operacji mającej na celu ich rozdzielenie. Po krwawym prologu, jakim rozpoczyna się film, możemy mieć pewność, że chłopaki nie chcą bynajmniej odwiedzić lekarzy z wizytą dziękczynną...
„Basket Case” to w moim przekonaniu jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy to stworzenie remake`u jest bardzo zasadne. Forma w jakiej opowiedziana została dość ciekawa historia bowiem już w chwili wchodzenia filmu na ekrany kin była dość toporna. Na początek główna atrakcja filmu – Belial. Sama jego postać wykreowana została w dość ciekawy sposób. Problemy pojawiają się wówczas gdy musimy podziwiać stwora w ruchu. Kiedy obserwujemy wydarzenia z jego perspektywy – rażą w oczy sztucznością gumowe rękawice mające obrazować jego ręce. Kiedy natomiast obserwujemy wydarzenia z perspektywy 3 osoby sytuacja ulega pogorszeniu (ciężkie, lecz możliwe!), gdyż mamy wówczas do czynienia z fatalnie wykonaną poklatkową animacją – sprawiającą naprawdę gorsze wrażenie niż ta w starszej o pół wieku pierwszej wersji „King- Konga”. Efekty gore stoją na troszkę wyższym poziomie, zgodnie z deklaracją twórców filmu, zgodnie z którą film dedykowany miał być „Czarnoksiężnikowi gore” - Herschellowi Gordonowi Lewisowi(1). Jednakże, jeśli przyjrzeć im się bliżej, to zauważymy, że po każdym mordzie dostajemy w zasadzie nie więcej niż kupa krwi i głębokie blizny na twarzy ofiary. Reszta pozostaje praktycznie poza kadrem.
Wiele wyjaśnia fakt, że film był kinowym debiutem Franka Henenlottera, a o budżecie filmu, krążą wprost legendy, włącznie z tą zgodnie z którą cały budżet filmu widzimy w scenie, w której Duane wyciąga plik banknotów w hotelowej recepcji(2). O profesjonalizmie produkcji wiele powiedzieć nam mogą również słowa producenta dzieła, który po odnalezieniu w „Fangorii” pierwszej wzmianki o swoim filmie nie krył niedowierzania: „Kiedy zobaczyłem we Fangorii słowa BASKET CASE, moja reakcja była mniej więcej taka: O nie...Ktoś odkopał nasz tytuł!”(3). Film po produkcji miał niezwykłe kłopoty z pozyskaniem dystrybutora, a przez pewien czas puszczany był w dwóch wersjach o różnym stopniu „łagodności”. Wiele do życzenia pozostawia również gra aktorska, ale z uwagi na fakt, iż w w filmie grali praktycznie sami amatorzy, można sobie odpuścić pastwienie się nad każdym z nich osobna, zwłaszcza, że szczególnie na dalszych planach można zauważyć kilka całkiem niezłych kreacji.
Wśród atutów filmu, oprócz największego w postaci wspomnianej już na wstępie interesującej historii wymienić należy również sprawną reżyserię i bardzo ładną pracę kamery. Na koniec wreszcie można wspomnieć o bardzo umiejętnie i konsekwentnie budowanym klimacie. Obleśny hotel, obleśni mieszkańcy i personel hotelu, odrażający Belial – wszystko składa się na ogólny klimat obrzydliwości. Obrzydliwość w tym filmie jest o tyle oryginalna, że o ile zwykle odrażający morderca poluje w horrorze na atrakcyjne fizycznie ofiary (co najmniej od czasów wspomnianego „King - Konga”), w „Wiklinowym Koszyku” ofiarami Beliala (z wyjątkiem może finałowych scen) są osoby bądź odrażające fizycznie, bądź zepsute moralnie.
Film oceniam na dobry z minusem. Aha i jeszcze jedno. Nie dostrzegam w nim zbyt wielkich pokładów czarnego humoru (chyba, że kogoś rzeczywiście bawi nadanie dziwnych nazwisk postaciom lekarzy: Lifflander, Needleman, Kutter) oraz nawiązań do Freuda, których to na siłę starają się doszukać tabuny recenzentów, a których to chyba przemycać nie miał na myśli reżyser dzieła – zapalony fan horroru oraz kolekcjoner plakatów filmowych, nie posiadający raczej w kręgu zainteresowań filozofii.
(1)Fangoria # 14, s. 58-59.
(2)Tak między innymi w : Czachopismo # 4, s. 54.
(3)Fangoria # 16, s. 54.
Kevin Van Hentenryck (Duane Bradley); Terri Susan Smith (Sharon); Beverly Bonner (Casey); Robert Vogel (Kierownik hotelu); Diana Browne (Dr Keller); Lloyd Pace (Dr Needleman); Bill Freeman (Dr Lifflander); Joe Clarke (Brian O`Donovan); Ruth Neuman (Ciotka); Richard Pierce (Ojciec); Sean McCabe (Młody Duane); Dorothy Strongin (Josephine); Ilze Balodis (Pracownik socjalny); Kerry Ruff (Detektyw); Tom Robinson (Złodziej w kinie); Chris Babson (Randka Casey); Maria T. Newland (Pacjentka); Florence Shultz (Pielęgniarka); Mary Ellen Shultz (Pielęgniarka); Constantine Scopas (Lokator); Charles Stanley (Lokator); Sydney Best (Lokator); Johnny Ray Williams (Lokator); Yousef Abuhamedh (Lokator); Lubi Kirsch (Lokator); Catherine Russell (Lokator); Mitchell Huval (Lokator); Pat Ivers (Dziewczyna z ulicy); Emily Armstrong (Dziewczyna z ulicy); Noel Hall (Drake); Bruce Frankel (Detektyw); Russell Fritz (John od Casey); Jerry Butler (Witający Casey); Frank Henenlotter (Widz w kinie).
USA, 1982, 91 min
Produkcja: Arnold H. Bruck, Edgar Ievins, Tom Kaye / Basket Case Productions
Reżyseria: Frank Henenlotter
Scenariusz: Frank Henenlotter
Muzyka: David Massick, Gus Russo
Zdjęcia: Bruce Torbet