W SZCZĘKACH REKINA
W australijskie wybrzeże uderza potężne tsunami. Grupa przypadkowo zebranych, najróżniejszych osób uwięziona zostaje w supermarkecie. To, że przeżyli wielką faę nie oznacza, że są już bezpieczni. Gdzieś pomiędzy sklepowymi półkami, na żer wyruszają wygłodniałe żarłacze białe.
Ten film jest naturalnie dużo lepszy od trzy lata wcześniejszego, telewizyjnego „Malibu Shark Attack” (opisywanego już na stronie), który poruszał podobną tematykę, jednakże bynajmniej nie jest to obraz, w którym nie ma się do czego przyczepić. Kilka scen jakie zaserwowano widzom nie można nazwać inaczej niż zwykłą nikczemnością. Zwłaszcza to, jak pokazano rekina w jednej z sekwencji otwierających film oraz w ostatnim jego ujęciu nie powinno mieć absolutnie miejsca w kinowym filmie datowanym na 2012 rok. Te dwie sceny to już totalne przegięcie, ale trzeba też przyznać, że i przez cały pozostały czas projekcji wygląd rekinów pozostawia sporo do życzenia. I to zarówno wówczas, gdy są generowane komputerowo, jak i wówczas, gdy widzimy je w wersji mechanicznej. O dziwo pozostałe efekty specjalne – w tym zarówno sceny gore, jak i moment uderzenia tsunami w wybrzeże – prezentują się już w miarę przyzwoicie (zwłaszcza te pierwsze).
Zamknięcie grupy osób, częstokroć silnie skonfliktowanych, o skrajnie różnych charakterach w odosobnionym miejscu, w którym ani przez moment nie można się czuć bezpiecznie, to częsty pomysł na film i zarazem wyzwanie dla reżyserów – co najmniej od czasów „Dyliżansu” Johna Forda (a pewnie i od czasów jeszcze dawniejszych, ale nie chce mi się bardziej gmerać w zakamarkach pamięci). Kimble Rendall – reżyser „Bait” zadaniu nie sprostał. Wykreowane przez niego postacie są bezbarwne, nijakie, pospolite – choć silono się strasznie, by pospolitymi nie były. Bo są tu bandyci napadający na sklep, jest sprawiedliwy, owdowiały policjant skonfliktowany ze swoją dorastającą córką, jest para niegdyś nieszczęśliwie zakochanych i ten trzeci – zaimportowany z Azji (ukłon w stronę współproducentów). Jest też jeszcze całkiem niemało innych postaci, a wszystkie one zatopione przez tsunami przeciętności. Partie dialogowe są sztuczne, momentami patetyczne. Relacje pomiędzy postaciami niewiarygodne i poprowadzone w strasznie nużący sposób – choć z założenia miało tu iskrzyć niemalże między wszystkimi.
Wyszło zatem dzieło strasznie przeciętne. Z kraju, z którego wyszło całe mrowie dobrych horrorów, tym razem dostaliśmy film na ocenę dostateczną. W natłoku jednak idiotycznych i fatalnych filmów o rekinach, od których aż roi się w telewizyjnych ramówkach, „Bait” można jednak w miarę bezboleśnie obejrzeć.
Richard Brancatisano (Rory); Xavier Samuel (Josh); Chris Betts (Lockie); Sharni Vinson (Tina); Simon Edds (Lifeguard); Miranda Deakin (TV Reporter); Julian McMahon (Doyle); Dan Wyllie (Kirby); Alice Parkinson (Naomi); Phoebe Tonkin (Jaimie); Damien Garvey (Colins); Lincoln Lewis (Kyle); Cariba Heine (Heather); Alex Russell (Ryan); Adrian Pang (Jessup); Yuwu Qi (Steven); Martin Sacks (Todd); Rhiannon Dannielle Pettett (Assistant Manager); Skye Fellman (Young Girl); Nicholas McCallum (Oceania Store Owner); Gypsy (Bulli); Svitlana Zavialova (Girl at the Bar).
Reżyseria: Kimble Rendall;
Scenariusz: Shayne Armstrong, Duncan Kennedy, John Kim, Shane Krause, Justin Monjo, Russell Mulcahy;
Muzyka: Joe Ng, Alex Oh;
Zdjęcia: Ross Emery.
AUS / SGP ,2012, 93 min
Produkcja: Peter Barber, Dale G. Bradley, Grant Bradley, Chris Brown, Colleen Clarke, Martin Fabinyi, Todd Fellman, Mike Gabrawy, Ian Gibbins, Gary Hamilton, Michael Lake, Ian Maycock, Kirsten McCallion, Sharon Miller, Russell Mulcahy, Jonathan Scanlon, Rebekka Schafferius, Jeffrey Schenck, Paul Stevens, Richard Stewart, Victor Syrmis, Paul Ward, Lin Xu, Ying Ye, Mia Zhang. / Bait Productions, Media Development Authority, Pictures in Paradise, Blackmagic Design Films, Blackmagic Design, Story Bridge Films, Anchor Bay Films