

ALIGATOR
Pewnego dnia, po zakończonych niemalże tragicznie pokazach aligatorów, pewna mała dziewczynka zapragnęła by jej rodzice kupili jej małego aligatorka, którego mogłaby zabrać ze sobą do domu. Rodzice, choć bez entuzjazmu zgodzili się na to i mały aligatorek zamieszkał na krótko w akwarium znajdującym się w pokoju wspomnianej małej dziewczynki. Na krótko, ponieważ jej ojciec w przypływie gniewu spłukał nieszcęsną małą gadzinę w klozecie. Mały aligatorek dzielnie radził sobie jednak w kanałach, aż w końcu, po 8 latach okazało się że wyrósł na wielkie bydlę pożerające ludzi.
Tak skrótowo rzecz ujmując mogę wprowadzić czytelnika w meandry fabuły „Alligatora” Lewisa Teague z 1980 r.
Dalszy rozwój akcji to na pozór jeszcze większa sztampa. Nikt oczywiście nie podejrzewa, że kolejne ofiary (pracownik kanalizacji, hycel dostarczający zwierzęta do lokalnego laboratorium, w którym prowadzone są badania nad hormonem wzrostu – zalatuje dodatkowo „ Pokarmem Bogów”) są dziełem zwierzęcia. Gazety krzyczą z nagłówków : „Kolejna ofiara zabójcy z kanałów”, „Policja szuka psychola z podziemi” itp. Nawet kiedy główny bohater- detektyw David Madison traci partnera podczas patrolu po kanałach, zarówno jego przełożeni, jak i opinia publiczna odbierają wieści o rzekomym ogromnym aligatorze, delikatnie rzecz ujmując – z przymróżeniem oka. Sytuacja zmienia się dopiero, gdy ofiarą staje się pewien wścibski dziennikarz, dokumentujący niechcący swe ostatnie tchnienie swoistym oto reportażem, po którym nikt nie ma już wątpliwości z czym mamy do czynienia po drugiej stronie kanalizacyjnego włazu. Do kanałów wkracza uzbrojona po zęby armia, tymczasem aligator, wybiera się na spacer po mieście zwieńczony zgonem kolejnego policjanta. Detektyw Madison zostaje odsunięty od prowadzenia sprawy, zajmuje się więc nią na własną rękę. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi mu Marisa Kendall obecnie specjalistka od gadów wszelkiej maści a jeszcze kilkanaście lat temu...posiadaczka małego aligatorka, którego pozbył się kiedyś jej ojciec za pomocą spłuczki.
Postać policjanta odtwarzana przez Roberta Forstera wydaje się autentyczna i budzi sympatię. Podobnie jak Marisy Kendall granej przez Robin Reeker. Bohaterowie ci są po prostu ludzcy, a rodzący się między nimi wątek miłosny nie jest aż tak bardzo mdły jak ma to miejsce w tego typu filmach. Nie można nic zarzucić postaciom drugoplanowym – komendant, hycel, naukowiec, policjanci, dziennikarze. Krokodyl jak na datę powstania filmu prezentuje się bardzo przyzwoicie, zwłaszcza na ujęciach z góry. Warto zauważyć, że na sporej liczbie ujęć zwłaszcza tych bardziej nakierowanych na detale z początku filmu do czynienia mamy z prawdziwym aligatorem, dzięki czemu np. możemy zgłębić szczegóły jego niesamowitej anatomii- chociażby budowy narządu wzroku.
W filmie mamy do czynienia z mniej lub bardziej humorystycznymi akcentami, które dziś, po ponad 30 latach śmieszą w mniejszy bądź większy sposób. Co mi rzuciło się w oczy, to scena, kiedy w samym epicentrum „popisów” aligatora, pojawia się cała masa różnej maści straganiarzy handlujących pamiątkami w postaci pluszowych maskotek, gumowych gadów, bądź nawet... malutkimi aligatorkami. Niby nic, a jednak sytuacja jakby żywcem przeniesiona z Polski XXI wieku, gdzie niemalże przy okazji każdej tragedii, czy każdego zgonu zawsze znajdzie się masa chętnych do zarobienia dużych pieniędzy czy kapitału politycznego. Widać mentalność ludzka zmienia się wolniej niż efekty specjalne.
Narzekałem trochę na sztampową fabułę, scenariuszowi nie można też zarzucić nadmiaru logiki i spójności, jednakże z mojego punktu widzenia pozytywną rzeczą na którą należy zwrócić uwagę jest to, iż w 1980 r., na nie opadłej jeszcze przecież fali „szczękomanii”, gdzie na całym świecie ( a zwłaszcza w USA i Włoszech) powstawały filmy o bestiach czających się w głębinach na swe ofiary, autorzy „Alligatora” ustrzegli się chociaż kalki ujęć oraz motywów muzycznych inspirowanych działem Spielberga. Nie ma tu charakterystycznych ujęć z perspektywy atakującego z pod wody w akompaniamencie złowrogiego tematu muzycznego, w zamian za co otrzymujemy oryginalne i niezwykle klimatyczne zdjęcia kanałów oraz sporo innych autorskich rozwiązań.
Generalnie więc uważam, ze film zasługuje na mocną czwórkę. Dużej liczby filmów lepszych od niego, a dotyczących podobnej tematyki nie znajdziecie.
Robert Forster (David); Robin Riker (Marisa); Michael V. Gazzo (Clark); Dean Jagger (Slade); Sydney Lassick (Gutchel); Jack Carter (Mayor); Perry Lang (Kelly); Henry Silva (Brock); Bart Braverman (Kemp); John Lisbon Wood (Szaleniec); James Ingersoil (Helms); Robert Doyle (Bill); Patti Jerome (Madeline); Angel Tompkins (Reporterka); Sue Lyon (Reporterka ABC); Lesli Brown (Młoda Marisa); Buckley Norris (Bob); Royce D. Applegate (Callan); Tom Kindle (Spiker); Jim Brockett (Siłujący się z aligatorami); Simmy Brown (Seedy); Jim Boeke (Shamsky); Stan Haze (Meyer); James Arone (Sloan); Peter iller (Sierżant Rice); Pat Petersen (Joey); Micole Mercurio (Matka Joey`a); Frederick Long (Sparks); Ed Brodow (Ross); Larry Margo (Stanley); Philip Luther (Purdy); John F. Goff (Ashe); Elizabeth Halsey (Policjantka); Barry Chase (Policjant); Richard Partlow (policjant #2); Jerado Decordovier (Handlarz Aligatorami); Vincent De Stefano (Handlarz Aligatorami #3); JoJo D`Amore (Handlarz Aligatorami #4); Bella Bruck (Dot); Kendall Carly Browne (Ann); Danny Basefa (Radiowiec); Tink Williams (Hector); Corkey Ford (Chi Chi); Charles R. Penland (Tyrone); Anita Keith (Starsza Pani); Mike Mazurki (Opiekun aligatorów); Margaret Muse (Dyrektorka stowarzyszenia); Michael Misita (Reporter); Harold Greene (Reporter #2); Jim Alquist (Reporter #3); Margie Platt (Panna Młoda); Nike Zachmanoglou (Druhna); Gloria Morrison (Kobieta na przyjęciu); Robert Hammond (Gość weselny); Kane Hodder (Alligator); Dane MacDuff (Punk); Amy Panter (Gość na przyjęciu).


USA, 1980, 91 min
Produkcja: Robert S. Bremson, Brandon Chase, Tom Jacobson, Mark L. Rosen / Alligator Inc.
Reżyseria: Lewis Teague;
Scenariusz: John Sayles, Frank Ray Perilli;
Muzyka: Craig Huxley;
Zdjęcia: Joseph Mangine

